żółwik żółwik
131
BLOG

HISTORIA A POLITYKA

żółwik żółwik Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 Żeby nie było niejasności – żółw nie jest zwolennikiem spiskowych teorii dziejów. Stara się poznać argumenty stron mających różne zdanie i wyrobić sobie własny pogląd na sprawy. Czyta zarówno „Politykę” jak i „Uważam Rze”, czyli zapoznaje się z opiniami z dwóch różnych biegunów. To samo dotyczy prasy codziennej.

Żółwie z natury są łagodne i rzadko reagują ostro.

Tym razem  jednak żółwiem zatrzęsło. Wstrząs był dwukrotny. Spowodowała go „Polityka”. W numerze z z 25.01.br. tematem tygodnia był artykuł pani redaktor Janiny Paradowskiej „W potrzasku”. W nim to pani redaktor wypowiedziała się miedzy innymi o pionie śledczym IPN, „...który kompromituje się śledztwami historycznymi i niepotrzebnymi ekshumacjami, marnując publiczne pieniądze.”

No cóż, żółw nie jest w stanie ocenić, czy ekshumacje były potrzebne czy nie, ale śledztwa historyczne jak najbardziej.

Czyżby pani redaktor nie wiedziała o tym, że wyjaśnianie spraw historycznych jest zadaniem IPN, który ma chronić pamięć o historii naszego Narodu i nie pozwolić na to by została ona zatarta. Dotyczy to szczególnie wydarzeń, które z różnych powodów starano się ukryć.

Żółw chciał od razu protestować, ale zawsze lubił czytać artykuły pani redaktor. Uznał, że każdy może popełnić błąd, ale... No właśnie ale, czy to był tylko jednostkowy błąd?

Minęły trzy tygodnie i w numerze „Polityki” z 15.02. b.r. pojawił się w dziale Kraj artykuł pana redaktora Wojciecha Mazowieckiego „Umarzanie historii”. Tu autor potępia „w czambuł” pion śledczy IPN. Zarzuca mu dużą liczbę umorzeń i małą procesów zakończonych wyrokiem skazującym. Tu żółw zapyta: „a czego się pan redaktor po takim historycznym dochodzeniu spodziewał? Przeważnie dotyczy ono spraw tak dawnych, że zbrodniarze są już na tamtym świecie”. Nie znaczy to jednak, że nie należy takich śledztw prowadzić. Należy to robić szybko, póki jeszcze jacyś świadkowie pozostają przy życiu.

Oczywiście, takie dochodzenia są niesłychanie trudne i żmudne i nie można porównywać ich z pracą śledczych prowadzących śledztwa w sprawach aktualnie popełnianych przestępstw.

To są zupełnie inne dziedziny.

Pan redaktor Mazowiecki sugeruje, że IPN nadużywa słowa zbrodnia. Pisze: „Pierwsze śledztwo poświecono rzeczywiście zbrodni – pogromowi Żydów w Jedwabnem.” Użyte tu słowo rzeczywiście wywołuje w czytelniku wrażenie, że pozostałe śledztwa nie dotyczyły już zbrodni, a to przecież nie jest prawdą. Zarzuca, że prokuratorzy pionu śledczego przystępują do śledztwa z góry zakładając, że mają do czynienia ze zbrodnią. Oczywiście, oni wiedzą, że zbrodnia została popełniona, a ich zadaniem jest ustalić sprawców i ich udział.

Autor uważa też, że nie powinni tymi sprawami zajmować się prokuratorzy śledczy, ale historycy.

Niby jest to słuszne, ale jeżeli prokuratorzy IPN nie zdążą przesłuchać świadków wydarzeń, a świadkowie tego, co wydarzyło się w czasie wojny wymierają, to historycy nie będą mieli źródeł, do których będą mogli się odwołać.

Niektóre zbrodnie nazistowskie były prowadzone jako ściśle tajne, bez pisemnych rozkazów. Przykładem tego może być wymordowanie profesorów lwowskich. Akcja była ściśle tajna. Nie było pisemnych rozkazów. IPN podczas przeprowadzonego śledztwa w tej sprawie dotarł do wielu świadków, którzy mówili też o faktach związanych z udziałem nacjonalistów ukraińskich w tej zbrodni. To wszystko zaginęłoby, gdyż wielu z tych świadków juz zmarło.

Dotarcie do jakichkolwiek dokumentów w tej sprawie (poza dokumentacją sądów niemieckich z procesów dotyczących innych spraw) jest niesłychanie trudne. Zeznania rodzin profesorów zbierał na własną rękę prof. Zygmunt Albert autor ksiązki „Kaźń profesorów lwowskich lipiec 1941”. Do wielu niemieckich dokumentów dotarł Dieter Schenk, Niemiec, autor książki „Noc morderców” dotyczącej tych wydarzeń. Dotarł, bo miał umiejętności śledczego – był czynnym zawodowo kryminologiem. Na stronie 343 tej książki pisze: „Rosyjski i ukraiński rząd odmawiają Polsce do dnia dzisiejszego jakiejkolwiek współpracy zmierzającej do wyjaśnienia zbrodni popełnionych w okresie nazistowskim przez sowieckich  lub ukraińskich sprawców na polskich obywatelach”. I jak tu ma sobie poradzić badacz historii.

Od razu widać, że pion śledczy IPN jest jednak potrzebny, żeby Polacy nie zostali pozbawieni znajomości swojej historii.

Pamiętajmy, że naród, który o swojej historii nie pamięta, jest skazany na zaginięcie.

Nie ma zgody ma umarzanie historii i słowa umarzanie używam tu nie w tym sensie co pan redaktor.

 

żółwik
O mnie żółwik

Społecznie uczę emerytów posługiwania sie komputerem (UTW). Lubię mieć coś do roboty. Nie lubię nieróbstwa. Wciaż sie uczę, bo wiedzy nigdy nie jest za wiele.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura